Miesiące, tygodnie i dni minęły bardzo szybko. Dzisiaj rozpoczynam swoją epicką podróż, która pozwoli mi zobaczyć i poczuć Antarktydę. Z chęcią przyjąłbym jeszcze jeden dzień, aby nacieszyć się Anią i chłopakami. Ale Lufthansa wzywa :-). Moi towarzysze podróży również rozpoczynają dzisiaj swoje lotnicze epopeje (albo są już w trakcie) – spotkamy się w Ushuaia już jutro, ewentualnie w czwartek 4 stycznia. A w piątek wypływamy. Czasu na miejscu jest zatem naprawdę niewiele.
Ładny początek roku, nieprawdaż :-).
Ostatni miesiąc spędziłem na pakowaniu się i sprawdzaniu różnych rzeczy. Z niektórych musiałem zrezygnować, inne kupię na miejscu, jeszcze inne ni stąd ni zowąd pojawiły się w mojej walizce. Do końca walczyłem z chęcią wrzucania do walizki dodatkowego sprzętu. Waga była jednak niemiłosierna.
Jak to wygląda można zobaczyć na poniższych zdjęciach.

Nie wszystko ująłem, ale mniej więcej tak to wygląda. Ogólnie nieco ponad 23kg bagażu głównego i ponad 10kg w podręcznym. Jak przyjadę to przedstawię szczegółową listę. Ogólnie dominuje jednak Canon, Rab, Arcteryx. Wszystko ma mi zapewnić komfort i ciepło. W bagażu nie zabrakło miejsca na suchy kombinezon, maskę do nurkowania i fajkę oraz obudowę podwodną. Mam nadzieję, że będzie się działo, a pogoda będzie bardzo zróżnicowana.
Trzymajcie zatem kciuki. Przede mną kilkanaście godzin lotów (dwie przesiadki). Dziękuję za Wasze polecenia muzyczne – mam do przesłuchania 3333 utworów. Do tego dochodzą 4 seriale. Nie będę się nudził w podróży :-).
Dziękuję Wszystki za dotychczasowe wsparcie!
Powodzenia i trzymam kciuki ? Przypominam, że lotniska są też ciekawe i do zwiedzania ?
Dziękuję! Właśnie spędzam czas w Warszawie :-). W Buenos byłem – nic ciekawego. W Ushuaia jeszcze nie – to zdam relację :-).
Życzę ci, aby przeprawa wodna nie przysporzyła opóźnienia. Pogody fotograficznej jak najwięcej
Wielkie dzięki!
Powodzenia i niech pogoda Ci sprzyja.
Dzięki Adamie, na pewno będzie różnorodna :-). Dzisiaj miałem krótki stopover w El Calafate po drodze do Ushuaia – wspomnienia wróciły, ale Fitz Roya nie widziałem :-).